przedświąteczna gorączka

Jeszcze nigdy w życiu, nie zdarzyła mi się w tak dosłownym znaczeniu. Choroba rozłożyła mnie w kilka godzin. W środowy poranek wstałam z dość silnym bólem gardła. W pracy zaczęło mnie stopniowo rozkładać, mimo przyjętych profilaktycznie "gripexów". Koło południa zimne dreszcze i ogólne rozbicie było na tyle duże, że zwolniłam się do lekarza. I co się okazało?! Tradycyjnie, wirus. Zaskakująco słabo działający, elektroniczny termometr w przychodni wskazał 37,2 ... W domu, zwykły rtęciowiec pokazał 38,6. Dreszcze były więc zrozumiałe. Na moje szczęście, synek akurat miał swoją popołudniową drzemkę. Ległam więc do łóżka i w zasadzie można powiedzieć, że obudziłam się następnego dnia. Bo przy ponad 39 stopniach niewiele tamtego dnia kojarzyłam. Dzisiaj jest już dobrze. Katar trwający 1 dzień praktycznie się skończył, kaszel też jakby zanika a gorączka odeszła w siną dal. Szybko przyszło - szybko poszło. Udało mi się nawet po południu upiec piernik, zrobić śledzie po kaszubsku i przygotować grzybki do farszu. Jutro będę kontynuować pichcenie :)
W między czasie, dopadło mnie też "małe" przedświąteczne szaleństwo ... zaczęło się od przydasiowych zakupów w scrap.com.pl
 
... no a że od jakiegoś czasu przymierzałam się do zakupów w ScandiLoft, nie oparłam się ogłoszonej przez nich darmowej wysyłce ...
... no i oczywiście co?! po kilku dniach w scrap.com.pl ogłosili 40% promocję na produkty Simple Stories. W związku z tym, że jakiś czas temu zachwycałam się kolekcją Baby Steps, nie mogłam przejść obojętnie ...
Jakby to określić jednym słowem ... no może w dwóch - istne szaleństwo!

Komentarze

Popularne posty