marzenia małe i duże

Do czasów studiów pochłaniałam dość dużą ilość książek. Mniejszą ich część stanowiły oczywiście lektury, chociaż zdarzały się wśród nich też ciekawe pozycje. Z tej przymuszonej literatury szczególnie zapadła mi w pamięć "Zbrodnia i kara" oraz "Mistrz i Małgorzata". Odkryłam wtedy, że lektury potrafią czasem tak wciągnąć, jakby nie czytało się ich z przymusu a jedynie dla czystej przyjemności. Wydaje mi się, że jedną z pierwszych książek, którą przeczytałam samodzielnie były "Dzieci z Bullerbyn". A swoich pierwszych literek uczyłam się w domu, z tatą, czytając gazety :) Z moich postępów uczynionych w tym temacie podczas "chorobowego", niezadowolona była oczywiście Pani przedszkolanka ... któż by się tym jednak teraz przejmował.
Ale nie o książkach miał być ten post a o wymarzonym miejscu do ich czytania. Nie wiem, czy pojawiło się ono w jakiejś książce czy zobaczyłam je w którymś z filmów, ale na pewno jest w mojej głowie od kilkunastu lat! Jest to swego rodzaju siedzisko pod oknem.
Przeglądając stylowi.pl, czyli polski odpowiednik pinteresta natrafiłam na to
źródło
W moim wyobrażeniu zamiast półek na książki są okna, ale to miejsce urzekło mnie tymi wielkimi dechami i swoim wiejskim stylem. A skoro już mowa o wsi, to napomnę jeszcze o tym, co mi się marzy chyba najbardziej w świecie, a mianowicie - mały, parterowy domek. Z kaflowym piecem, kredensem, wielkim, drewnianym obiadowym stołem, kaloszami u progu drzwi i herbaty o poranku wypitej na świeżym powietrzu. W marzeniach nie ma oczywiście konieczności brania kredytu na jego budowę, odśnieżania podjazdu czy palenia w piecu, kiedy to ciepła woda potrzebna jest na już ... co by nie mówić, pięknie jest! :)

Komentarze

Popularne posty